Na pewno każdy z Was już słyszał o trzęsieniu ziemi w Ekwadorze, które wydarzyło się 16/04/2016 roku. Wiele z moich znajomych natychmiast wysyłało wiadomości z pytaniem czy jestem cała i zdrowa i czy czułam wstrząsy. Tak powstał ten wpis odpowiadając na te pytania.


 

Akurat smażyłam naleśniki spodziewając się gości. Tak się złożyło, że odwołali odwiedziny. Lekko podenerwowana mówię do męża: „Dzwoń do rodziców albo naszych przyjaciół. Ktoś ma przyjść, bo co ja zrobię z taką ilością jedzenia!” Jeszcze pod nosem mruczałam. Szybko minął mi zły humor, gdy się okazało, że nie tylko ja mruczę tego dnia… Koło godziny 19:00, gdy jeszcze mieszałam gorący farsz do naleśników TO się zaczęło…


map-428639_1920


To nie był pierwszy raz kiedy odczuwałam wstrząsy ziemi. Pamiętam, jak w tamtym roku słuchałam muzyki i pisałam coś na komputerze. Wtedy ziemią zachwiało na kilka sekund, a ja myślałam, że mąż mi kawał robi i trzęsie poręczą od fotela obrotowego.

– Poczułaś „tembrol”(tł. wstrząs)? – zapytał.

No nie, chyba sobie ze mnie żartuje. Przecież sam mi poruszał krzesłem! Wtedy zabrał mnie do kuchni i pokazał mi kołyszące się owoce przyczepione na haku. Nadal mu nie wierzyłam. Kolejny wstrząs był kilka tygodni później w środku nocy. Wtedy mnie obudził mocne uderzenie w łóżko poprzedzone dziwnym, huczącym dźwiękiem. Mąż spał, jak zabity, a ja wstałam i poszłam popatrzeć na wiszące owoce… Kołysały się… Tak jak przedtem. Głośno przełknęłam ślinę i poczułam strach. Nadal nie dowierzałam, bo przecież mogło mi się to przyśnić. W tym roku było to coraz częściej, ale tak lekkie i krótkie, raptem 2-3 sekundy, że zbytnio się tym nie przejmowałam. No bo po co? Jeszcze wpadnę w jakąś paranoję…


 

Na poważnie uznałam, że to stwarza zagrożenie, gdy wstrząs wyrwał mnie ze snu. Było to w styczniu lub lutym tego roku koło godziny 8:00 rano. Znowu pojawił się dziwny huk i łóżko zaczęło się trząść. Wyskoczyłam z niego jak oparzona. Byłam sama w domu, mąż już wyszedł do pracy i widząc, że potrzebuję więcej spać, tego dnia nie obudził mnie wcześniej. Wpadłam w panikę. Na szczęście trwało to tylko chwilkę i jak szybko się zaczęło, tak szybko się skończyło. Jednak od tamtego momentu zaczęłam się bać wstrząsów i samego „terremto” (tł. trzęsienie ziemi). Nie chciałam więcej tego doświadczać. Jest to nieprzyjemne uczucie, gdy wszystko dookoła Ciebie się telepie i do tego ten dźwięk.


 

Tym razem było inaczej. Nie wiem dlaczego i od czego to zależy, ale jak byłam w kuchni nie słyszałam tego dźwięku, który poprzedzał wcześniejsze wstrząsy. Wszystko zaczęło się chwiać na prawo i lewo. Trudno było utrzymać równowagę, ale nie upadłam. Zaczęłam wołać męża. Kiedy trzęsienie nie ustało po kliku sekundach pobiegliśmy do kuchni i schowaliśmy się pod marmurowy stół. Mocno objęci czekaliśmy, aż się skończy. Bałam się okropnie. Ziemia się trzęsła, a ja razem z nią. Głośno wołałam do Boga o miłosierdzie błagając, żeby TO się skończyło. Nasza suczka nie wiedząc co się dzieje szczekała, jakby mogła tym zatrzymać okropne zjawisko. Po 1,5 minuty wszystko się uspokoiło. Okazało się, że w niektórym częściach miasta nie ma prądu, a sieci telefoniczne nadmiernie obciążone nie są w stanie spełnić swoich usług. Wyjrzeliśmy przez okno. Wiele osób stało na zewnątrz. Według zaleceń po tak silnym wstrząsie lepiej jest spędzić godzinę poza domem w celu przygotowania się na powtórkę. My stwierdziliśmy, że najpierw zjemy kolację, potem pomyślimy czy rzeczywiście trzeba będzie spędzić noc na zewnątrz. Na wszelki wypadek przygotowaliśmy ciepłe ubrania, najważniejsze rzeczy oraz wygodne buty. Byliśmy gotowi na ucieczkę…


Gdy wszystko się skończyło, a po godzinie nic się nie wydarzyło zaczęliśmy sprawdzać informacje. Odnaleźliśmy stronę instytutu sejsmologicznego, gdzie dowiedzieliśmy ile i jakie wstrząsy były w ciągu ostatniego miesiąca. Okazuje się, że ziemia mruczy dużo częściej, niż nam się wydawało, ale nie zawsze jest to odczuwalne w Quito. Doszukaliśmy się również informacji, że w epicentrum trzęsienie ziemi wyniosło 7.8 w skali Richtera oraz znajdowało się w oceanie. Gdy po kilku godzinach byliśmy już pewni, że raczej możemy pomyśleć o spoczynku, kładłam się z myślą, że pomimo wszczętego alarmu, nie będzie tsunami i że nie ucierpiało wielu ludzi. Następnego dnia okazało się, jak bardzo się pomyliłam… Rano mąż powiedział, że 2:15 był kolejny wstrząs nie tak mocny, ale również trwał sporo. Ja spałam, jak zabita, a mąż oglądał wyścig Formuły 1. Cieszę się, że jednak mnie TO nie obudziło…


W Quito wstrząsy trwały niecałe dwie minuty i zniszczyły jeden dom gdzieś na południu miasta. Tutaj dotarło echo tego, co się działo na wybrzeżu. W stolicy było odczuwalne 6.8. U nas poprzewracało książki w regale, a z półki przymocowanej do ściany spadła jedna pozycja… Strat nie było. Za to na wybrzeżu w okolicach Esmeraldas, gdzie w tamtym roku spędzaliśmy wakacje, zginęło 235 osób (dane na ten moment tj. 17/04/2016 godz. 17:25 GMT-5, czas dla Ameryki Południowej/edit: obecnie 18/04/2016 podaję się liczbę 350 ofiar, ale wciąż szukają ludzi pod gruzami) oraz ponad 1500 osób jest rannych. Zostały zniszczone domy oraz drogi, ludzie są bez wody, prądu oraz najpotrzebniejszych środków do życia. Już dziś proszono o datki na pomoc poszkodowanym. Także zbierano ubrania oraz inne przedmioty mogące pomóc. Dowiedziałam się, że to trzęsienie ziemi było najsilniejsze od 1979 roku. Mój mąż, który jest przyzwyczajony do odczuwania wstrząsów, mówił podobnie jak moja ekwadorska mama, że to było najgorsze trzęsienie ziemi, jakie kiedykolwiek przeżyli.


 

Pamiętam, jak w podstawówce cieszyłam się, że w Polsce nie ma trzęsień ziemi. Nigdy nie przypuszczałam, że ta radość małej dziewczynki jest tak prawdziwa i słuszna. Szczerze, po tym wydarzeniu pierwszy raz odkąd jesteśmy w Ekwadorze pomyślałam o powrocie do Polski. Nigdy więcej nie chciałabym tego doświadczyć ponownie i nie podoba mi się myśl życia w ciągłym zagrożeniu. Jednak ludzie żyjący tutaj uspokajają mnie, że takie tragedie zdarzają się rzadko, raz na 40-50 lat. Jednak ziemia tutaj nie przestanie mruczeć, a to ze względu na sąsiedztwo dwóch ogromnych płyt: Południowoamerykańskiej oraz Nazca. Zawsze mam wybór: pozostać tu i się przyzwyczaić lub szukać innego miejsca zamieszkania…


 

map-of-the-world-1164919_1920


Proszę, jeśli możecie, pomódlcie się za ofiary tej tragedii oraz ich rodziny. Dziękuję.

 

Leurien.